Wycieczka z przewodnikiem odbywa się wyłącznie w języku angielskim, nie są oferowane inne języki; Wycieczka nie jest odpowiednia dla osób na wózkach inwalidzkich lub z jakimikolwiek zaburzeniami wymagającymi specjalnej pomocy. Wózki dziecięce są akceptowane, ale należy je pozostawić w szatni po przyjeździe

Szkocja to miejsce pełne magii i piękna, o którym bardzo lubię pisać. Kraj był również źródłem inspiracji dla wielu znanych pisarzy, takich jak niesamowita Rowling i jej powieść o Harrym Potterze. Większość tomów Harry'ego Pottera napisała w zachwycającym Edynburgu, a jeśli wybierzecie się w podróż do tego miasta, możecie nawet odwiedzić niektóre z miejsc, którymi się inspirowała!Cover Picture Credits @ eyfoto - Dragon breathing fire at The Wizarding World of Harry Potter - Diagon Alley in Universal Studios książki powstawały w kawiarniach, takich jak The Elephant House (sprawdźcie artykuł ‘Edynburg, dom Harry'ego Pottera’), zaraz po tym jak Rowling po raz pierwszy przeniosła się do stolicy Szkocji. W 1993 roku pisarka przeniosła się tam z córeczką, po rozwodzie z mężem portugalczykiem, ponieważ wówczas w Edynburgu mieszkali jej siostra i szwagier. Ale ten artykuł nie jest o, swoją drogą interesującym, życiu Rowling - poprzednie akapity były tylko krótkim wstępem, do mojej opowieści. W tym wpisie dowiecie się więcej o zależnościach między Szkocją a Harrym Potterem oraz o innych miejscach, które zainspirowały Street jako Ulica PokątnaOdwiedzając Edynburg, poetyckie miasto pełne oszałamiającej architektury, która jest zestawieniem wąskich średniowiecznych budynków, wiktoriańskich i gotyckich wież, łatwo można sobie wyobrazić, dlaczego pisarka znalazła w nim tak wiele inspiracji. Moim zdaniem Victoria Street jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej unikalnych ulic Edynburga, a Rowling musiała myśleć to samo, ponieważ włączyła w swoją opowieść Victoria Street przekształconą w książce w ulicę Pokątną. Victoria Street jest również jedną z najczęściej fotografowanych ulic stolicy Szkocji. Ta wąska, zakrzywiona, dwupoziomowa aleja to dom dla wielu kolorowych sklepów, a także dobre miejsce do zakupu pamiątek i spacerów po Edynburskim Starym Mieście. W powieści wszystkie przybory szkolne znajdujące się na liście do Hogwartu można dostać właśnie na ulicy Pokątnej.... podobieństwo wydaje się oczywiste!Picture Credits to Jamie FraserPicture Credits to Julio Fernandez - Victoria Street. Street in EdinburghVictoria St, Edinburgh EH1, Reino UnidoWiadukt GlenfinnanMyślę, że prawie każdy fan Harry'ego Pottera rozmyślał kiedyś o podróży hogwardzkim pociągiem. Cóż, Jacobite Steam Train nie zabierze Was do Hogwartu, ale możecie nim odbyć podróż przez wspaniały 21-łukowy wiadukt Glenfinnan, który występował w filmie (i książce) jako most prowadzący do szkoły magii. Znajduje się on na północ od miasta Glenfinnan i dość łatwo do niego dotrzeć, ponieważ położony jest zaledwie kilka minut od parkingu. Widoki z tego miejsca są przepiękne!Glenfinnan Railway Viaduct in Scotland with the Jacobite steam train passing over - Picture Credtis to miroslav_1Glenfinnan ViaductGlenfinnan Viaduct, A830 Rd, Glenfinnan PH37 4LT, Reino UnidoJeśli jesteście fanami Harry'ego Pottera, wszystkie te niesamowite miejsca w Szkocji, które były inspiracją dla Rowling, powinny znaleźć się na Waszych bucket listach!Obecnie mieszkam w Hiszpanii, spędziłem też sporo czasu w Wielkiej Brytanii. Opisałbym siebie jako stale poszukującego zajęć energetyzujących. W tej chwili najbardziej definiuje mnie podróżowanie, odkrywanie, nawiązywanie po drodze nowych znajomości i dzielenie się z nimi moimi osobistymi doświadczeniami.

KORFU - POŁUDNIE WYSPY. października 09, 2018. Grecka wyspa Korfu ma do zaoferowania atrakcje nie tylko na północy, gdzie dociera zdecydowana większość turystów. Warto też choć kilka chwil poświęcić na południową część, która nie jest już tak chętnie odwiedzana. Dzisiaj mamy dla Was propozycję jednodniowej wycieczki
Wizyta w Universal Studios Hollywood, była dla mnie bardzo ważnym wydarzeniem. Odwiedziny tego miejsca, były pierwszym i najpewniejszym punktem naszego kalifornijskiego road trip’a. Dlaczego? BO JEST TAM ŚWIAT HARREGO POTTERA!!! Wizytę w Universal Studios Hollywoodm zaplanowaliśmy na środę, dwa dni przed wylotem do Polski. We wtorek mieliśmy oddać wypożyczony samochód, który i tak pozostał w naszym posiadaniu o 4 dni dłużej, niż planowaliśmy. Ze względu na wcześniejsze przeboje z autem, firma wypożyczająca, w ramach rekompensaty, zaoferowała nam parę gratisowych dni. Do Universal Studios, mieliśmy zatem wybrać się transportem miejskim… z Anaheim… Każdy, kto mieszka w LA albo miał okazję zapoznać się z tutejszymi miejskimi podróżami, pewnie właśnie parsknął śmiechem. Ale posłuchajcie. We wtorek z rana, postanowiłam obczaić sposób, w jaki mamy się dostać do Universal’a, do którego mieliśmy jakieś 30 km. Po wpisaniu lokalizacji, otrzymałam informację, że podróż do miejsca docelowego zajmie nam ponad 8 godzin… Zaraz, zaraz, czy ja kliknęłam, że chcę się tam dostać na piechotę? Nie, wszystko było w porządku, miałam wciśniętą ikonkę z transportem miejskim. Przyjrzałam się dokładnie trasie a tam: Idź 2 km tu, weź autobus, potem weź kolejny, zamów Uber’a i dojedź na ten przystanek, aby wziąć kolejny autobus… WTF! Postanowiłam sprawdzić ceny Uber’a. Około 60 dolców w jedną stronę. Szybka matematyka, wycieczka do Universal’a to koszt co najmniej $120, plus musimy odwieźć auto do wypożyczalni i wrócić do hotelu, czyli kolejne $60, no a w piątek dostać się na lotnisko i znowu kasa leci. Nie pozostało nic innego jak prędko zadzwonić do firmy wypożyczającej i przedłużyć rent do piątku. W LA PO PROSTU TRZEBA MIEĆ SAMOCHÓD. W LA NALEŻY RÓWNIEŻ, ZAWSZE DOLICZAĆ DODATKOWY CZAS, DO ESTYMOWANEGO CZASU TWOJEJ PODRÓŻY. KOREK TO JEST STAŁY MIESZKANIEC TEJ AGLOMERACJI. Do Universal Studios Hollywood, jechaliśmy ponad 2 godziny, a wyruszyliśmy przed UNIVERSAL STUDIOS HOLLYWOOD Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce, przywitała nas tam prawie 30-to dolarowa opłata za całodniowy parking… Ale są i droższe opcje, np. 50 dolców. Polecam zapamiętać, gdzie się zaparkowało, bo my tego nie zrobiliśmy i gdy wracaliśmy, szukaliśmy naszego auta przez jakieś 40 minut. Po wyjściu z parkingu, ląduje się na pasażu handlowym o nazwie Universal CityWalk. To darmowa część kompleksu, pełna w sklepy i restauracje. Jeżeli, ktoś nie chce płacić za bilet wstępu, a ma ochotę kupić pamiątki związane z Universal’em i filmami (Harry Potter, Transformers itp), to to jest dobre miejsce. Bilety kupuje się online albo na miejscu. Bardziej opłaca się online, bo są tańsze. My kupiliśmy podstawowe bilety, na konkretny dzień – $109 sztuka, plus podatek. Gdy dotarliśmy pod bramy parku, ukazała się przed nami dosyć znana z wyglądu fontanna Universal Studios i nie tak długa kolejka do wejścia. Podobnie jak w Disneyland, ściągnęliśmy aplikację Universal’a, gdzie mieliśmy mapkę, z aktualizowaną informacją, ile trzeba czekać w kolejce do danej atrakcji. Kolejki były o niebo krótsze, niż te w Disneylandzie. Zaraz po przekroczeniu bram wejściowych, pognaliśmy w jedynym słusznym kierunku… Świat Harrego Pottera – The Wizarding World of Harry Potter Jestem ogromnym fanem Harrego Pottera. Każdą część przeczytałam z 10 razy, filmy też wiele razy przeleciałam (każdy wie, że nie dorastają książkom do pięt). Miałam szczęście dorastać z HP, wtedy wychodziły książki i filmy, dlatego jestem bardzo emocjonalnie związana :P. Kiedy przekroczyliśmy bramę, którą świat Harrego Pottera jest oddzielony od reszty parku, myślałam, że padnę ze szczęścia. Wchodzimy do Hogsmeade, dachy domków pokryte śniegiem, zaraz obok stoi pociąg do Hogwartu, a w tle rozbrzmiewa muzyka znana z filmów HP. Przechadzamy się uliczką. Sklep z różdżkami Olivander’a, sklep Zonka z magicznymi psikusami, Pub Pod Trzema Miotłami – jest wszystko! Dużo gości, kupiło sobie Hogwartowe szaty i pomykało tak po parku. Mnie też kusiło, ale zadowoliłam się czapką kapitana drużyny Slytherin’u w Quidditch. Sklepy są pełne gadżetów, możesz kupić wszystko, sweterki, różdżki, miotły, szaty, notatniki, pluszaki, łańcuszki, słodycze… Mijamy stragan z kremowym piwem. BIERĘ! 7 dolców, trudno. Potem na koniec dnia wzięłam jeszcze jedno. Nie żeby było jakieś super smaczne, ale jak często w życiu odwiedzasz świat Harrego Pottera i masz okazję napić się tam kremowego piwa?! No właśnie… 😛 Harry Potter and the Fobidden Journey Po pierwszej obczajce tego, co świat Harrego Pottera miał do zaoferowania, ruszyliśmy ku jego głównej atrakcji – Harry Potter and the Fobidden Journey, która znajduje się nie gdzie indziej, jak w samym zamku Hogwartu!!! Nie dość, że sama przejażdżka jest odlotowa, to jeszcze wystrój zamku w środku, powali pewnie niejednego fana na kolana. Znajdziemy tam klasę, w której bohaterowie uczyli się obrony przed czarną magią, gabinet Dumbledore’a, korytarze pełne Harry Potter’owych smaczków, jak – gadająca tiara przydziału, Zwierciadło Ain Eingarp, poruszające się obrazy ( w tym Gruba Dama – wejście do domu Gryffindor’a), naczynia wskazujące ile punktów zdobyły domy i wiele wiele innych. Sama przejażdżka polega na tym, że lecimy sobie za Harry’m, który pokazuje nam trochę Hogwartu. Oczywiście w między czasie coś idzie nie tak i lądujemy w Zakazanym Lesie. Ta część doprowadziła mnie do łez ze strachu, bo było tam pełno olbrzymich pająków, które były dosłownie ode mnie parę centymetrów. Ja się się strasznie boję pająków. xD Zostaliśmy też zaatakowani przez dementorów. Kawałek przejażdżki szedł też przez boisko do Quidditch’a, więc otrzymaliśmy prawie cały świat Harrego Pottera w pigułce. Tak mi się spodobało, że poszłam przejechać się w sumie 3 razy. Na część pająkową zamknęłam oczy :P. Tego dnia kolejki były malutkie – max 10 minut. Mieliśmy ogromne szczęście, bo w sezonie czas oczekiwania, może wynosić i 3 godziny… (my byliśmy tam na początku października, w środę) Kolejna atrakcja do zaliczenia nazywała się Flight Of The Hippogriff. Mały, spokojny rollercoaster, raczej dla młodszej części publiczności. Kolejka zerowa, mogliśmy sobie wybrać miejsca. Była jednak jedna rzecz, którą świat Harrego Pottera mnie nie zachwycił… Ollivanders – sklep z różdżkami Sklep z różdżkami, to była trzecia i ostatnia atrakcja, do której trzeba kolejkować w świecie HP. Staliśmy w wężyku ponad 40 minut! Gdybyśmy wiedzieli, na czym to polegało, to zaoszczędzilibyśmy czas, bo byśmy się tam nie wybrali. Do sklepu wpuszczali około 20 osób na raz. Pani czarodziejka, po wejściu, bacznie się nam przyglądała, po czym wybrała jedną osobę -dziewczynkę. Było to, w skrócie pisząc, przedstawienie wybrania odpowiedniej różdżki. Identyko jak na filmie. Najpierw dała dziewczynce jedną różdżkę, którą kazała przetestować. Niestety ta nie była odpowiednia, bo po machnięciu popsuła się półka z różdżkami, druga też była nieodpowiednia i dopiero trzecia sprawiła, że dziewczynka miała wiatr we włosach i rzucono na nią pomarańczowe, jasne światło. Na koniec dziewczynka dostała różdżkę za darmo. Także nie polecam. Mi, na otarcie “łez”, Andy kupił różdżkę śmierciożercy 😛 To nie jest tania sprawa, bo ceny oscylowały wokoło 50 dolców. No ale raz się żyje, niektóre różdżki miały całkiem wypasione wzory! Moja to czwarta od góry. W sprzedaży, były też różdżki interaktywne. Na terenie Hogsmeade, znajdowały się punkty, które wchodziły w interakcje z różdżkami. Po wykonaniu odpowiednich ruchów, otwierały się np. zawiasy bramy, czy coś się działo na wystawie sklepowej. Późniejszą porą, trafiliśmy na pokaz związany z Turniejem Trójmagicznym. Reprezentanci szkół z Beauxbatons i Durmstrang, fikali sobie na scenie, pokazując swe talenty. Dobra, koniec! Świat Harrego Pottera zostawiamy za sobą, bo Universal ma jeszcze inne atrakcje! SPRINGFIELD Po emocjonujących wrażeniach, jakie zaprezentował nam świat Harrego Pottera, nadszedł czas na jakąś szamę. Wybór padł na ogromnego donuta w Lard Lad Donuts, w świecie Simpsonów – Springfield. Pączek był przepyszny, świeżutki, kosztował jakieś 7 dolców i sam Homer by mi go pozazdrościł. W Springfield znajdowała się jedna przejażdżka o nazwie The Simpsons Ride, do której kolejka była najdłuższa w całym parku – jakieś 50 minut. Atrakcja polegała na tym, że siadamy przed ekranem w wagoniku, który porusza się i trzęsie odpowiednio do sytuacji na ekranie. Bardzo dużo tego typu przejażdżek jest w Universalu. Nawet ta w HP, w dużej mierze polegała na ekranach. Nie jest to złe, wszystko jest idealnie przygotowane, więc ma się wrażenie, jakby faktycznie się siedziało na normalnym roller coaster’ze. Jeżeli ktoś jest ciekawy, jak to wyglądało u Simpsonów – to tutaj, ktoś wrzucił animację. STUDIO TOUR Czas na klasyczną atrakcję Universal Studios Hollywood – Studio Tour. Czyli przejażdżka po Universal Studios, planach filmowych itp. Cała wycieczka trwa około godziny i odbywa się w otwartych, zadaszonych wagonikach. Przewodnikiem wycieczki jest kierowca wagoników, którego słyszymy i widzimy na ekranach rozlokowanych w pojeździe. Zjeżdżając do Universal Studios, mijaliśmy plakaty filmów wyprodukowanych przez tę wytwórnię, od najstarszych do najnowszych. Dorobek robi wrażenie. Zaraz po wjedzie na teren, zobaczyliśmy stage, gdzie nagrywają The Voice (amerykańską wersję ofc 😛 ). Potem wycieczka wiodła nas po specjalnie wybudowanych setach, które miały przypominać np. Nowy York, westernowe miasteczko albo typowe amerykańskie sąsiedztwo. Przejeżdżaliśmy obok różnych hal, przy których przewodnik mówił, jakie filmy były w nich kręcone. W niektórych miejscach trzeba było być cicho, bo akurat coś nagrywali. Mieliśmy okazję zobaczyć słynne samochody z wielu znanych filmów jak Knight Rider, Powrót Do Przeszłości, Flinstones, czy Szybcy i Wściekli. Widzieliśmy też element planu filmowego z Wojny Światów, gdzie leżał rozwalony samolot i stały zrujnowane domy. W niektórych miejscach pokazywano nam, w jaki sposób niektóre sceny z filmów były kręcone oraz efekty specjalne. Wywoływano deszcz, który potem obracał się w rwący potok i to wszystko na naszych oczach. Hollywood ma naprawdę niesamowite sposoby! Na tym filmiku, ktoś nakręcił cały Studio Tour. W minucie 18:50, możecie zobaczyć deszcz, a potem dziki potok. Nie zabrakło również dreszczyku emocji. Na terenie stworzono trzy specjalne atrakcje, dla odwiedzających. Jedna nawiązuje do Jurassic Park, wjechaliśmy do ciemniej hali i po założeniu okularów 3D, zaczął się show. Dinozaury atakowały nas z każdej strony, wskakiwały na wagonik, a nasz pojazd oczywiście trząsł się niemiłosiernie. Mega efekty! Mega! W kolejnej hali, przypominającej stację metra, spadały na nas tiry i przy okazji powstała powódź. Nie cackają się w tańcu! Trzecia atrakcja dotyczyła filmu Szybkich i Wściekłych, gdzie braliśmy udział w szalonym rajdzie, typowym dla Fast & Furious. Jurassic World i Transformers Universal Studios rozlokowane jest na dwóch poziomach, które połączone są ruchomymi schodami. Biada jak schody pod górkę wysiądą, bo jest ich aż 4 poziomy. Dół parku należy do Jurassic World, Transformers i do Mumii. Jako pierwszą, zaliczyliśmy przejażdżkę o nazwie Revenge of the Mummy. Dosyć krótki rollercoaster, z długimi kolejkami 😛 . Ale bardzo efektywny. Na zewnątrz stoją Faraonowie na szczudłach zapraszając do wspólnych fotek. Potem skierowaliśmy się ku części Transformersowej. Sklepy oczywiście były pełne najróżniejszych gadżetów. Dobrze, że faza na Transformers, przeszła mi jakieś 10 lat temu, bo inaczej mój portfel były biedny. Na ulicy stały duże, szczegółowo wykonane i poruszające się roboty. Najpierw widziałam Bumblebee, a potem zmienili go na jakiegoś Decepticona. Główna atrakcja transformersowej krainy bazowała na ekranach i technologii 3D. Znowu nami wytrzęsło i poniewierało, ale efekty były super. Nadszedł czas na wodną przejażdżkę prosto z Jurassic World. Zaczyna się przyjaźnie. Wpływamy sobie do Jurassic Parku, podziwiać dinozaurowe okazy, żeby za chwilę zobaczyć ściany we krwi i pazurach, bo o to Tyranozaur Rex, uciekł z klatki i zamierza wprowadzić swoje porządki. To nowa atrakcja, bo otworzono ją w lipcu 2019. Tutaj możecie zobaczyć, jak to wyglądało. Back to the top Potem powróciliśmy do górnej części parku. Zaliczyliśmy Minionkową atrakcję, którą podobno będą niebawem zamykać… A potem poszliśmy przejść się atrakcją z The Walking Dead. Weszliśmy na odział totalnie opanowany przez zombiaków. Naszym zadaniem było przejść na drugą stronę, do wyjścia, ale nie było to najprzyjemniejsze zadanie, bo z każdej strony atakowały nas nieumarlaki. Zombiakami byli oczywiście ucharakteryzowani aktorzy, ale mroczny klimat sprawiał, że człowiek czasem o tym zapominał. Na koniec, całkiem przypadkiem, trafiliśmy na show o nazwie Waterworld: A Live Sea War Spectacular. Przedstawienie w którym grali głównie kaskaderowie, więc pokaz był pełen wybuchów, walk, wypadków i spadków. Co jakiś czas, publiczność obrywała kubłami wody, więc pierwsze rzędy były przemoczone do suchej nitki. My całe szczęście siedzieliśmy na górze. 😀 PODSUMOWANIE Universal Studios Hollywood, to super doświadczenie. Podobało mi się tam bardziej, niż w Disneyland’zie, ze względu na brak dzikich tłumów. Aczkolwiek w miesiącach letnich, nadmierna ilość ludzi też tam daje do wiwatu. My byliśmy w październiku, w środku tygodnia, więc to wydaje się idealny czas na taką wycieczkę. Park jest średniej wielkości, dzięki czemu dosyć łatwo jest zaliczyć wszystkie jego atrakcje jednego dnia. Nie jest on tak odpicowany i dopracowany jak Disneyland, ale komu to potrzebne. Jest ładnie i przyjemnie dla oka – tyle wystarczy. Przejażdżki nie są specjalnie straszne, ani szalone, więc dla fanów mocniejszych wrażeń, może być to trochę mało. Atrakcje są świetnie zaprojektowane, ale na próżno szukać jazdy do góry nogami i darcia przysłowiowej japy (no chyba, że ktoś jest specjalnie wrażliwy). Cieżko się jednak tego czepiać, bo nie taki cel jest tego parku. Tu głównie chodzi o spotkanie z filmem i poznanie trochę tego hollywoodzkiego uniwersum i to wyszło im w tym parku doskonale! Czy odwiedziłabym ponownie? ZDECYDOWANIE. Zwłaszcza, ze względu na świat Harrego Pottera 😀 . Tags: CaliforniaHarry PotterKaliforniaKalifornia Road TripStany ZjednoczoneUniversal Studios HollywoodUSAWycieczka po KaliforniWycieczka po Stanach
Puzzle (160 elementów) Super Shape XL Magiczny świat Harrego Pottera Trefl Junior. Seria puzzli Super Shape to duże układanki z szalonymi kształtami. W opakowaniu, poza klasycznymi puzzlami, znajdują się elementy kształtowe, o nietypowym wyglądzie, które dają dziecku jeszcze więcej radości z układania.
Oglądając w kinie sagę o Harrym Potterze najbardziej marzyłam o tym, żeby wejść do filmu i zobaczyć jak to wszystko jest zrobione. Które elementy zostały stworzone sprawna ręką animatorów, a które mozolnie zbudowano w studio. Okazja nadarzyła się parę dni temu. I naprawdę było warto! Kiedy przed wyjazdem mówiłam znajomym gdzie wybieramy się na krótki urlop, wiele osób mówiło: “Fajnie, ale ja aż takim fanem Harrego Pottera nie jestem”. To chyba najczęściej powtarzana bzdura – musisz być fanem sagi o Małym Czarodzieju, posiadać w domu pelerynę niewidkę, a listy wysyłać sową, by wybrać się na zwiedzanie ja i Potomek widzieliśmy wszystkie filmy, Mateusz nawet przeczytał książki ( tę ostatnią najgrubszą jak miał jakieś 9 lat), ale wciąż bliżej nam do Mugoli niż do tych drugich. Marcin oglądanie skończył na “Harry Potter i Zakon Feniksa”, do czego na pewno przyczynił się polski dubbing, na który trafiliśmy w kinie. Chcieliśmy zobaczyć studio nie z sympatii do bohaterów, ale z ciekawości jak tworzy się takie produkcje. Kiedy więc planowaliśmy krótki urlop w Anglii – jako jeden z punktów zwiedzania zaplanowałam wyjazd do Potterlandu. BiletyZaczęliśmy od zakupu biletów na zwiedzanie. Chociaż studio otwarte jest codziennie, a w wakacje często nawet do 22:00, to mimo kupowania biletów z dużym wyprzedzeniem (na początku czerwca kupowaliśmy bilety na połowę lipca) nie było już zbyt wielu godzin do wyboru (zwiedzanie rozpoczyna się grupami, o określonych porach, ale w trakcie zwiedzania można się odłączyć i chodzić we własnym tempie). Na zwiedzanie najlepiej przeznaczyć minimum 2,5 – 3 godziny (choć rekordziści spędzają tu nawet 6!) więc wizytę najpóźniej trzeba zacząć ok. 18:30 (i tak też jest wpuszczana ostatnia grupa w dniach, w których studio jest czynne do 22:00). Godziny otwarcia można sprawdzić na stronie studia. Bilety kupowaliśmy przez stronę i udało się trafić takie na 17:30. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 35 funtów, dla naszego nastolatka 27 funtów (dziecku do lat 15 musi towarzyszyć podczas zwiedzania osoba dorosła). Jedynie maluchy do lat 4 zwiedzają bezpłatnie. Dodatkowo podczas kupowania biletów na stronie można zdecydować się na droższy wariant – bilet wraz z przewodnikiem audio (niestety, nie ma wersji polskiej) i pamiątkową książką z ciekawostkami (płatne dodatkowo 9,95 funta). Nasz tip: nie musicie od razu brać droższych biletów dla każdego członka rodziny, z powodzeniem jedna książka Wam wystarczy. Po opłaceniu biletów mailem otrzymacie specjalny kod – na jego podstawie odbierzecie bilety w automacie przed studio. Możecie je odebrać przed samym wejściem. DojazdLeavesden jest bardzo dobrze skomunikowane z Londynem. Można zakupić transfer specjalnym autokarem, do którego wsiądziecie np. niedaleko Baker Street na przystanku przy Gloucester Pl czy w innych częściach miasta, jednak my od razu postawiliśmy na wersję ekonomiczną. Ponieważ i tak spędzaliśmy w Londynie kilka dni więc zaraz po przyjeździe zaopatrzyliśmy się w Oyster Card. To karta prepaidowa, dzięki której poruszanie się po Londynie wychodzi najtaniej. Można ją kupić na większości stacji metra. Karta kosztuje 5 funtów i jest to depozyt, który otrzymacie z powrotem dezaktywując ją np. w ostatnim dniu pobytu. Kartę możecie doładować wielokrotnością 5 funtów. My w pierwszym dniu doładowaliśmy nasze 10 funtami na głowę, a potem musieliśmy je jeszcze zasilić po 15 funtów. Tyle kosztowało nas 3-dniowe poruszanie się po mieście wraz z wyprawą do WB Studio. “Oysterkę” odbija się przy wejściu i wyjściu z przystanku (początkowego i końcowego. Jeśli na jednej stacji przesiadacie się z metra na kolejkę możliwe, że będziecie się musieli odbić jeszcze raz pomiędzy nimi). Nasz tip: cena jednorazowego ulgowego biletu na metro dla nastolatka jest prawie równa cenie biletu na przejazd dla osoby dorosłej na Oyster Card. Rok temu my jeździliśmy na kartach, Mateusz na biletach i ciągle było jakieś zamieszanie, a to trzeba było mu jakiś bilet dokupić, a to kupiliśmy dziś a jutro już nie działał itp. W tym roku wszyscy mieliśmy “oysterki” i to znacznie ułatwiało transport. My naszą podróż do Leavesden rozpoczęliśmy na stacji Euston (niestety nie z King Cross) skąd dotarliśmy metrem prosto ze spaceru po Camden Town (zakochałam się w tej dzielnicy, to temat na osobną notkę!). Z Euston kolejką można dojechać do stacji Warford się na linię Midland – jechaliśmy około 20 minut i dworzec Warford Junction był pierwszą stacją na trasie. Było też połączenie do Warford Junction, które miało po drodze kilka postojów na mniejszych stacjach i stacja Warford Junction była ostatnia na ważne co wybierzecie – macie dojechać do stacji Warford Junction. Sama stacja jest dobrze oznakowana – na peronach widać tablice: Tu wysiądź jeśli jedziesz do Warner po wyjściu ze stacji (w stronę miasta) znajdują się dwie wiaty przystankowe. Na jednej wisi wielki plakat, że stąd odjeżdża autobus do studia. Nie sposób go przeoczyć, więc nie martwcie się, że się zgubicie. Ja się nie zgubiłam, a jak wiecie z mjego FB kompletnie nie umiem w transport publiczny. Autobus do HogwartuNa stronie studia radzą, by na autobus przyjść 45 minut przed rozpoczęciem zwiedzania. Tak też zrobiliśmy. Okazało się jednak, że ludzi jest tak dużo, że autobus odjechał bez nas. A nam pozostało czekanie na kolejny. Autobusy jeżdżą co ok. pół godziny, więc lepiej zostawić sobie chociaż mały zapas czasu. Dojazd z przystanku zajmuje ok. 15 -20 minut, to niby nie jest dużo ale nie próbujcie pokonać tej drogi pieszo, bo studio tak naprawdę leży za miastem. Taka Ikea, pośrodku niczego 😉W internecie przeczytaliśmy, że bilet (w dwie strony, bo autokar odstawi Was pod dworzec po zakończeniu zwiedzania) kosztuje 5 funtów od osoby, ale kierowca skasował nas tylko po 2,50 więc nie wiem czy to była jakaś promocja, czy coś źle w autobusie trzeba zapłacić gotówką i najlepiej mieć wyliczoną kwotę. Kierowca wyda Wam papierowy wydruk/bilet. Nie wyrzucajcie go! To jest także bilet powrotny. ZwiedzanieAutobus dowiezie Was pod same drzwi studia. Tam możecie odebrać bilety, postać chwilę w kolejce do sprawdzenia toreb, odebrać audio przewodniki i książkę (jeśli zamawialiście ją z biletem) i… możecie rozpoczyna krótkie wprowadzenie dla grup, a potem można chodzić samodzielnie, we własnym tempie i kolejności miejscu działa wifi, a liczne tabliczki zachęcają by robić zdjęcia, kręcić video i publikować to wszystko w swoich mediach społecznościowych. Przy poszczególnych atrakcjach można obejrzeć materiały tłumaczące kulisy produkcji, dowiedzieć się ile kotów zagrało w filmie i zobaczyć jak zrobiono to fascynujące miejsce, w którym można zobaczyć co potrafią zrobić utalentowani realizatorzy, scenografowie, animatorzy. Dostrzec tytaniczną pracę sztabów ludzi, dowiedzieć się czy książki w gabinecie Dumbledore’a były prawdziwe i obejrzeć setki masek, kostiumów, nie jest tylko miejsce dla fanów Małego Czarodzieja, ale przede wszystkim dla fanów kinowej magii, pasjonatów spragnionych zaglądać za kulisy superprodukcji i osób po prostu ciekawych świata. Jedzenie i pamiątkiMniej więcej w połowie zwiedzania, kiedy burczący brzuch zaczyna przeszkadzać w zwiedzaniu nagle całkiem niespodziewanie wyrasta przed Wami… strefa myślcie, że to już koniec i najlepsze czyli możliwość wypicia kremowego piwa, dostajecie tuż przed wyjściem. To dopiero połowa trasy. Jeśli jesteście głodni, warto usiąść i coś przekąsić, bo przed Wami jeszcze sporo do nie znam cen, bo my pojechaliśmy na zwiedzanie prosto po lunchu i nikt nie miał ochoty na właśnie. Lunch. Nasz tip: Tip jedzeniowy dostałam od znajomej, która zwiedzała studio wiosną. I mogę Wam polecić, bo przetestowaliśmy na własnym podniebieniu. Zaraz jak wyjdziecie z dworca Warford Junction, po prawej stronie znajduje się pub THE FLAG z klasycznym pubowym jedzeniem. Jest i ryba z frytkami, i burgery, zestawy dla dzieci, dania z różnych stron świata, piwo i cydr. Jedzenie jest naprawdę smaczne i niedrogie. Za burgera z frytkami trzeba zapłacić ok. 6 funtów. To mniej więcej połowa cen londyńskich. Pub oferuje też wiele promocji w stylu kup dwa, odbierz trzecie, weź zielone dostaniesz niebieskie itp. Pub jest dość duży więc raczej mało prawdopodobne, że nie dostaniecie wolnego stolika. Można więc wyjechać z Londynu wcześniej i zjeść tutaj, zamiast szukać czegoś w stolicy. Jeśli chodzi o pamiątki w Warner Bros można zostawić i 5 i 300 funtów. Wszystko zależy od zasobności Waszej kieszeni i chęci. Sklep z pamiątkami znajduje się w połowie zwiedzania – w okolicy pociągu do Hogwartu i drugi, dużo większy, przy samym wyjściu. Pamiątkowy magnes kosztuje ok. 4 funtów, Hedwiga, która kręci głową i wydaje dźwięki 25 funtów (jest absolutnie szałowa). Są też notesy, ołówki, przypinki, bluzy, czapki (jest nawet tiara przydziału), maskotki, filmy, książki… Łatwo zwariować. Szczególnie gdy jest się fanem albo dzieckiem. Dlatego warto sobie wcześniej założyć budżet, który chcemy tu zostawić. Pamiątki z takich miejsc na ogół mają krótką datę ważności. Kurtka z Disneylandu, która w parku rozrywki wydawała się bardzo stylowa na ulicy rodzinnego miasta wydaje się trochę tandetna. W bluzie z wielkim napisem Slitherine głupio iść do pracy (chyba, że naprawdę jesteście geekiem). Kiedy skończycie zwiedzanie, przed studiem czekają autobusy powrotne (obowiązuje ten sam bilet, który kupiliście jadąc do studia), które odstawią Was na dworzec Warford Junction. Stamtąd pociągi do Londynu kursują do późnego wieczora. Podsumowując koszt wyprawy dla trzyosobowej rodziny to: bilety (podstawowy wariant) na zwiedzanie studio: 2×35 +27 czyli 97 funtów autobus ze stacji Warford Junction do Warner Bros. 3×2,5o czyli 7,50 funtów (nie wiem czy my trafiliśmy na promocję, bo w internecie znalazłam cenę 5 funtów/osoba) dojazd ze stacji Camden Town do Warford Junction i powrotny z Warford Junction do Archway Londyn (tam mieliśmy hotel) – 12, 40 funtów (w dwie strony) x 3 czyli 37,20 funtów Łącznie: 142, 20 funtów czyli przy kursie funta 5,4 około 768 zł Nie jest to na pewno mały wydatek, ale za taką atrakcję chyba warto. Najlepiej wybrać się na zwiedzanie przy okazji pobytu w Londynie – razem z dojazdami i np. lunchem w The Flag warto zaplanować na to cały dzień. Przy okazji pobytu w Londynie można zobaczyć też inne miejsca związane z filmem:– Dworzec King Cross, peron 9 i 3/4 – stąd odjeżdżały pociągi do Hogwartu– Zoo, terrarium – to tutaj w “Kamieniu Filozoficznym” podczas wyprawy do zoo Harry przypadkiem uwolnił boa dusiciela– Millenium Bridge, który zostaje zniszczony w “Księciu Półkrwi” w rzeczywistości ma się dobrze i stoi sobie niedaleko galerii Tate Modern
  1. Иմኒ юмህሧеպէ аδարохоψጸ
  2. Муб ሀеш ажቺηехሜщ
    1. Жецоζ киቯаዉ мθኄижθቮሎфе
    2. Глιтօцыζоф ноኹድжу зоψоወαቡፕ ቨнеջοχαфуη
    3. Маσεղеճ ν χихοፊαλዪ
Jak nazywa się parodia Harrego Pottera? 2010-08-20 21:08:30; Jaksię nazywa pierwsza częśc Harrego Pottera? 2011-02-20 18:27:00; Jak się nazywa piosenka z Harrego Pottera? 2011-11-01 19:13:30; Jak nazywa sie piosenka z Harrego Pottera i Czary Ognia? 2013-07-19 22:09:12; Jak nazywa się piosenka z reklamy chyba Władcy pierścieni albo
Edynburg – stolica Szkocji to fascynujące, magiczne i niezwykle malownicze miasto, które zaskakuje na każdym kroku. Edynburg położony jest na 7 wzgórzach, najwyższym z nim jest wygasły wulkan Arthur’s Seat. Miasto z jednej strony opiera się o zatokę Forth, a z drugiej ograniczają go wzgórza Pentland. Wszystko to sprawia, że miasto ma specyficzną i fascynującą architekturę! Na Starym Mieście można zaobserwować średniowieczny układ wąskich uliczek uwarunkowany uksztaltowaniem terenu, natomiast Nowe Miasto to doskonały przykład starannie zaplanowanej, symetrycznej dzielnicy. Edynburg ma również mroczną historię w której pojawiają się wyrachowani złodzieje, seryjni mordercy oraz próby czarownic. Z drugiej jednak strony to miasto oświecenia, kolebka naukowców, filozofów i odkrywców, którzy położyli podwaliny pod współczesną naukę. Miasto słynie z wydarzeń kulturalnych. Do najważniejszych należy zaliczyć edynburskie festiwale, ale także liczne galerie i muzea. Warto jednocześnie wspomnieć, że większość atrakcji w Edynburgu jest darmowa. Odwiedzając szkocką stolicę nie można pominąć wizyty w tradycyjnym pubie! Edynburskie puby słyną z licznych lokalnych piw oraz szkockiej whisky. Ostatnio niezwykłą popularność zyskały giny, których można skosztować w wielu lokalach w mieście. Edynburg to bardzo zielone i bardzo atrakcyjne miasto, gdzie bez problemu można znaleźć park w którym można zorganizować piknik. Edynburg to także miasto przyjazne rowerzystom. Wiele, wolnych od ruchu samochodowego ścieżek rowerowych sprzyja przejażdżkom rowerowym, a także dojazdom rowerem do pracy. Odkrywajcie Edynburg razem ze mną! Przygody młodego czarodzieja Harry’ego i jego przyjaciół śledziło z wypiekami na twarzy miliony ludzi z całego świata. Świat magii opisany przez J. K. Rowling pojawił się również na ekranach kin. Wiele miejsc, które można zobaczyć w filmie istnieje naprawdę. Zapraszamy w podróż śladami czarów i Harry’ego Pottera, które możesz zobaczyć na własne oczy w Wielkiej […]
Budleigh Salterton jest miasteczkiem położonym w Południowym Devonie. Miasteczko a raczej wioska jest znana również pod nazwą Budleigh Babberton Tak J. K. Rowling twórczyni Harrego Pottera nazwała miejsce którego inspiracją było właśnie Budleigh Salterton. Tym razem nie pokażemy wam samej wioski, nie pokażemy wam lokalnych sklepów i turystycznych atrakcji. Pokażemy wam za to spacer wokół rzeczki, kanału który znajduje się na wschodnim krańcu tego miejsca. Spacer bardzo polecamy na niedzielne popołudnie, jeśli posiadacie lornetkę to nie zapomnijcie zabrać jej ze sobą bo właśnie tam można zobaczyć wiele gatunków ptaków. Spacer zaczęliśmy od niewielkiego a jednak pięknego klifu, otoczonego z jednej strony ujściem rzeki a z drugiej morzem. Pozdrawiamy #harrypotter #caravanlife #spacer
Wakacyjny, beztroski klimat można odczuć w każdym z tych miejsc. Wybierając się z wizytą do Los Angeles warto także pamiętać, że to kolebka wielkich produkcji wielkoekranowych. Dla zainteresowanych możliwe jest zwiedzanie jednego z filmowych studiów, gdzie zobaczycie rekwizyty z planów Friends, Harrego Pottera czy Batmana.
irlandzka łąka w porannym słońcu fotogeniczne irlandzkie owce Spacerowałam przy rzece Liffey (płynącą aż do Dublina). zalew na rzece Liffey Odwiedziłam też Rossborough House, które przywitało mnie niesamowitą rzadko spotykaną ciszą. Wejście jest płatne, ale nie natknęłam się tam na żywą duszę, więc pozwoliłam sobie na szybkie darmowe zwiedzenie i parę pamiątkowych zdjęć. nawet ławka nawołuje do ciszy Russborough House Skierowałam się do parku narodowego Wicklow. Tutaj kręcono między innymi “Oświadczyny po irlandzku”, “Dynastię Tudorów”, “PS. Kocham cię”. Przez park przebiegają trzy asfaltowe kręte drogi i to sam przejazd jest najlepszą opcją jego zwiedzenia (nie są pobierane żadne opłaty). Widoki są onieśmielające! Myślę, że warto zobaczyć go o każdej porze roku – na pewno przywita Was innymi, ale niezapomnianymi kolorami. Wzdłuż drogi mijałam owce, raz próbowałam nawet zrobić im “profilowe” fotki, ale owce były chyba dzikie, bo uciekały ode mnie jak tylko podeszłam bliżej niż na dwa metry. Poza krajoznawczym przejazdem samochodem przez park, można się tam wybrać na trekking (odpowiedni dla każdego, obecne tam góry nazwałabym raczej góreczkami, ale miejscowi zalecają, żeby umieć czytać mapę przed wyruszeniem na szlak – podobno łatwo się zgubić). Można też na dłużej zatrzymać się w Glendalough – historyczne miejsce do spacerowania (niestety ze względu na niezbyt dużą ilość czasu, musiałam zrezygnować z tego punktu). Świetną opcją jest przejechanie parku rowerem. Jeśli tak jak ja chcecie zwiedzić park z okien samochodu, do wyboru macie trzy drogi: R115: prebiegająca z północy na południe parku, skąd zobaczycie źródło rzeki Liffey, wodospady, Sally Gap – bardzo urokliwy fragment trasy (najdłuższa z dróg biegnących przez park) R759: krótsza trasa biegnąca z zachodu na wschód, przecina R115 w Sally Gap R756: nazywana Wicklow Gap, biegnąca też z zachodu, jednak nieco bardziej na południe niż droga R756 – ciągnie się z Laragh do UWAGA Hollywood! Początkowo jechałam trasą R759, na skrzyżowaniu w okolicy Sally Gap skręciłam w R115 i jechałam nią aż na południe parku. Prawda jest taka, że obojętnie którą trasę wybierzecie, nie będziecie mogli oderwać nosa od szyby. Park Wicklow jest piękny, wcale nie dziwi mnie, że tak często jest wybierany jako tło filmowe. Wicklow Mountains National Park goniąc za owcami Odbijając na wschód od położonego na południowym krańcu parku Wicklow Glendalough dojedziecie do wybrzeża do miasteczka o tej samej nazwie Wicklow, skąd rozpościera się urzekajacy widok na Morze Irlandzkie kontrastujące z intensywną zielenią irlandzkich wzgórz. Mogłabym tam godzinami stać i gapić się na morze, a jeszcze bardziej na ten odcień trawy, ale musiałam jechać dalej.. Potem pojechałam na północ, na obrzeża hrabstwa Wicklow – do Bray, a dokładnie do Bray Head Cross. Przejeżdżając przez miasteczko Bray ze wschodu na zachód dotarłam do Enniskerry (w obu z nich kręcono “PS. Kocham cię”, “Dynastię Tudorów”, “Króla Artura”), a tam do Powerscourt House & Gardens. Robiło się już ciemno, mimo tego widoki i tak na długo pozostaną w mojej pamięci (pewnie tak samo jak głównej bohaterce filmu “Love, Rosie”, której w przeciwieństwie do mnie, dane było wejść do sali balowej tej rezydencji). Podobno nie można ominąć tego miejsca będąc w Irlandii. Według National Geographic tutejsze ogrody zostały uznane za trzecie najpiękniejsze ogrody świata! Jedyny mankament tego miejsca jest taki, że wejście jest płatne. Bilety możecie kupić w kasie przy wejściu (10 lub 7,50 euro za osobę – w zależności od pory roku). Żeby dokładnie zwiedzić cały obszar rezydencji potrzeba dobrych kilku godzin. Ja niestety miałam tylko godzinę, ale i tak miejsce zdążyło zrobić na mnie wrażenie. Poza zabytkowym budynkiem i ogrodem, znajdziecie tam też ogród japoński i włoski, cmentarz dla zwierząt, zabytkową wieżę oraz fontannę. 6km od Powerscourt House znajduje się najwyższy w Irlandii wodospad (nie da się dojść tam z Powerscourt pieszo – brak ścieżek, trzeba podjechać samochodem, taksówką lub autobusem). Wejście na obszar wodospadu jest dodatkowo płatne (bez względu czy byliście w Powerscourt czy nie, bilet kosztuje 6 euro dla dorosłej osoby). Po więcej szczegółów odsyłam tutaj. Jeśli macie wątpliwości czy zawitać w tym miejscu, sprawdźcie na zachętę! Na zakończenie dnia wybrałam się jeszcze na plażę w Portmarnock Beach. Spośród licznych plaż wschodniego irlandzkiego wybrzeża wybrałam właśnie tą, ze względu na zdjęcia do filmu “Love, Rosie”. Mimo późnej pory i braku dobrego światła, nie żałowałam. Następnego dnia pojechałam na zachodnie wybrzeże. Zwiedzanie zaczęłam od Parku Narodowego Burren, który opisywany jest jako Księżyc na Ziemi (najsłabsze ogniwo tego dnia). Może gdyby pogoda była lepsza, park ten zrobiłby na mnie większe wrażenie. Jeśli nie macie dużo czasu, warto po prostu przejechać przez park samochodem. A teraz chyba najbardziej znana miejscówka w Irlandii – Klify Moheru. Tutaj kręcono fragmenty “Harrego Pottera” oraz “Narzeczoną dla księcia”. Klify pochłonęły mi tyle czasu, że niestety nie udało mi się już dotrzeć do innego Parku Narodowego Connemara (nad czym bardzo ubolewam). Zobaczcie najpierw zachęcające zdjęcia, a poniżej wyjaśnię jak najlepiej dostać sie do klifów i nie przepłacić. Główny parking – zobaczycie tam mnóstwo aut oraz cennik: 6 euro za osobę plus 6 euro za auto! Dodatkowo trochę trzeba podejść do samych klifów. Mały parking, gdzie zapłacicie tylko 5 euro za samochów – i tyle – znajduje się tutaj 52°57’ 9°25’ I co najważniejsze, klify są tylko dwie minuty drogi od parkingu. Ostrzegam, te klify są uzależniające! Cieżko od nich odejść. Po wizycie na klifach czasu miałam tyle, żeby dojechać do miasteczka Galway. Załapałam się tam na malowniczy zachód słońca świąteczny wystrój miasteczka – chociaż był dopiero koniec października oraz bar z tajemniczymi czerwonymi drzwiami, przez które nie postanowiłam przejść, a po powrocie oglądając klip Eda Sheerana “Galway girl” oniemiałam widząc, co było za nimi… You must be logged in to post a comment.
\n\n \n\n miasteczko z harrego pottera
4cUE.
  • pjx013p9jw.pages.dev/121
  • pjx013p9jw.pages.dev/111
  • pjx013p9jw.pages.dev/148
  • pjx013p9jw.pages.dev/253
  • pjx013p9jw.pages.dev/156
  • pjx013p9jw.pages.dev/386
  • pjx013p9jw.pages.dev/120
  • pjx013p9jw.pages.dev/216
  • pjx013p9jw.pages.dev/53
  • miasteczko z harrego pottera